07.01.2012 – Cuenca

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Poranek zastaje nas w jednym z najpiękniejszych miast całego Ekwadoru. Wreszcie domy ze spadzistymi dachami, do których człowiek przywykł żyjąc cały czas w Europie. Cuenca jest dość dużym miastem, jednakże licząc wszystkie miasteczka, które przejechaliśmy rankiem próbując się tam dostać, a które przechodziły jedno w drugie bez żadnej przerwy, można powiedzieć, że jest to miasto ogromne. Centrum bardzo piękne z malowniczymi kościołami i…  urokliwym targiem, gdzie można tanio i dobrze zjeść (przepyszna zupa za 50 centów, a potem druga jeszcze większa, za tą samą cenę 🙂

Zatrzymaliśmy się na chwilę w parku (Parque Abdon Calderon), zwiedziliśmy Nową Katedrę (brak opłat za wstęp) i ruszyliśmy dalej przez malowniczy ryneczek, gdzie można kupić tradycyjnie wykonane rzeczy sprzedawane przez rdzennych mieszkańców tego rejonu ubranych w tradycyjne stroje. Można też całkiem za darmo podwieźć niepełnosprawnego żebraka na miejsce pracy, co nam się akurat przytrafiło i było jednym z najlepszych spotkań tego dnia, gdyż sporo mogliśmy się od niego dowiedzieć.

A potem długie poszukiwania hosta z CouchSurfingu i HospitalityClub zakończone niepowodzeniem i siłą rzeczy wyjazdem z Cuenci wieczornym autobusem. Do Peru można się dostać dość tanio. Za 10 godzin jazdy do Piury, która nie jest przecież przygranicznym miastem trzeba zapłacić 15 dolarów. Granica bardzo spokojna i sympatyczna, a tutejsi pogranicznicy nie chcą (albo akurat nie chcieli być) panami życia i śmierci osób próbujących ją przekroczyć, lecz są po prostu urzędnikami starającymi się pomóc.

~ - autor: Los Polacos w dniu 20 stycznia 2012.

Dodaj komentarz